sobota, 21 lipca 2012

KAPITEL 5



Dojechali do Berlina w kilka godzin. Tam szybko z tour busa przenieśli się do hotelu i resztę dnia mieli dla siebie.
Victoria zadzwoniła do swojej matki i dowiedziała się, że jej ojciec nie żyje.
Dziewczyna zaczęła płakać.

‘ Przepraszam, cię tato.

Rozłączyła się i opadła na łóżko. Płakała do poduszki.

‘ Do końca życia nie daruje sobie, że nie było mnie przy Tobie.

Nagle do jej pokoju ktoś zapukał.
Przez myśl jej przeszło by nie otwierać. Udawać że nie ma jej w pokoju.
Lecz pukanie nie ustępowało.
Po chwili podniosła się łóżka, nawet nie patrząc w lustro będące w pokoju.
Nie chciała wiedzieć jak teraz wygląda.
Otworzyła drzwi i zobaczyła Toma.
- Jezu, co się stało? Czemu płaczesz?
- Nic... – otarła łzy zmieszane z tuszem i spytała smutno – Co chcesz?
- Chciałem cię zaprosić do nas... Oglądamy filmy i wpadłem się zapytać czy chciałabyś z nami obejrzeć...
- To nie jest najlepszy pomysł...
- Powiedz, co się stało?
- Mój tata nie żyje – wybuchła płaczem.
Gitarzysta przytulił brunetkę i powtarzał, że wszystko będzie dobrze.
- Nie było mnie przy nim. Wyjechałam tak daleko... Nie daruje sobie tego – powtarzała do jego bluzy.
On cały czas mówił jej, że ma siebie nie winić. Że to naturalna kolej rzeczy, że ludzie umierają i od tego się nie ucieknie.
Podeszli do łóżka i na nim usiedli. Dziewczyna nadal była wtulona w chłopaka.
Teraz bardzo potrzebowała czyjegoś ramienia.
Była sama...
- Wiadomo kiedy jest pogrzeb? – spytał cicho
- Za trzy dni... Będę musiała odejść z pracy. David nie da mi teraz kilku dni wolnych. Dopiero zaczęłam pracę...
- Porozmawiam z nim o tym wszystkim. Mogę nawet dzisiaj, jak chcesz...
- Nie trzeba... sama z nim porozmawiam. Mam nadzieje, że mnie zrozumie...
- Na pewno. Jeżeli nie to do akcji wkroczę ja – uśmiechnął się do niej.
Dziewczynie już było trochę lżej. Wypłakała się, przestała obwiniać... Dzięki niemu
- Dziękuję ci Tom. – wyszeptała do jego ucha. Spojrzał w jej zapłakane oczy.

‘ Brązowe. Podobne do moich. Ale jej są ładniejsze.

On nie wytrzymał ciągłego patrzenia na nią jak na koleżankę z pracy.
Odkąd ją zobaczył przed Universalem, coś go do niej ciągnęło.
Od początku mu się spodobała.

‘ Jesteś podobna do niej. Bardzo.
Pocałował ją w usta, a ona się nie opierała. Całował ją coraz zachłanniej, aż nim się obejrzał leżał nad nią w samych bokserkach.
Potrzebował chwili zapomnienia.
Potrzebował być z inną by zapomnieć o przykrościach, o ciężkim dla niego rozstaniu.
Pozbył się bokserek i delikatnie wszedł z dziewczynę.
Ona tylko cicho jęknęła i jeździła rękami po jego umięśnionych plecach.
Wykończeni, opadli bezwładnie na łóżko i zasnęli.

‘ Nie była to zbyt mądra decyzja, Kaulitz.

Obudził go dzwoniący telefon. Spojrzał na wyświetlacz i mruknął po nosem ‘ Jezu ‘
Odebrał komórkę.
- Gdzie ty jesteś? – usłyszał głos brata
- U Victorii. Jest krytyczna sytuacja – powiedział cicho, by nie obudzić dziewczyny. Spojrzał na nią i pożałował tego co zrobił parę godzin wcześniej.
- My tu odchodzimy od zmysłów. Myśleliśmy nawet, że cię porwali!
- Bill, nie dramatyzuj, okej?  Będę za pięć minut i zaczynamy seans filmowy bez niej.
Gitarzysta się rozłączył i zszedł z łóżka.

‘ I co narobiłeś Kaulitz? Była załamana po śmierci ojca, a ty ją tak po prostu bzyknąłeś. Jesteś idiotą, kretynem i osobą bez serca.

Zaczął  zbierać swoje rzeczy z dywanu i ubrał się.
Nie zostawiając żadnej wiadomości dla dziewczyny cicho wyszedł z jej pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz