sobota, 21 lipca 2012

KAPITEL 6


Zapukał do pokoju, który dzielił z bratem. Nie wziął ze sobą klucza, gdyż wiedział że któryś z chłopaków mu otworzy.
- Już myślałem, że cię porwali! – usłyszał głos brata jak tylko uchyliły się drzwi.
- Nie przesadzaj… - Tom zamknął za sobą drzwi i wszedł do łazienki.
Niespodziewanie za nim wszedł również Bill.
- Dobra… teraz szczerze. Wykorzystałeś ją?!
Gitarzysta nie wiedział co odpowiedzieć.
- Skąd wiedziałeś? – spytał po chwili i spojrzał na młodszego bliźniaka.
- Masz koszulkę na lewą stronę założoną… Myślałem, że się zmieniłeś po tym jak się zakochałeś w Claudii. Myślałem, że będziesz darzył szacunkiem kobiety, ale widzę że ani trochę się nie zmieniłeś. Jesteś nadal tym samym Tomem Kaulitzem, który po raz kolejny z rzędu ma zamiar przepieprzyć wszystkie dziewczyny na świecie. Ale wiesz co? Mogłeś chociaż oszczędzić Victorię. – wokalista jeszcze przez chwilę patrzał na brata z mordem w oczach, po czym wyszedł z łazienki i trzasnął drzwiami.
Tom spojrzał na swoje odbicie w dużym i czystym lustrze.
Smutny i zmartwiony. Załamany i zmęczony życiem.

Wiem, że źle zrobiłem. Ale za późno na żałowanie. Co się stało to się nie odstanie.

Przemył zimną wodą swoją twarz po czym wytarł ją miękkim, białym ręcznikiem.

Po raz kolejny spieprzył sprawę. Po raz kolejny brat go nienawidzi za to kim jest.

- Przepraszam – powiedział sam do siebie i usiadł na podłodze. Plecy oparł o zimną wannę a czoło podparł na rękach. – Nie chciałem. Znów stałem się potworem. Osobą wykreowaną przez media…

Po raz kolejny stał się bezsilny.

*
Zaczęła się przewracać z boku na bok. Kiedy uświadomiła sobie, że jednak już nie zaśnie, przypomniała sobie sytuację z przed paru godzin. To jak Tom ja wykorzystał – a raczej jak ona dała mu się wykorzystać w pierwszym dniu swojej pracy.
Szybko wstała z łózka i poszła pod prysznic. Chciała zmyć z siebie ten brud, zapomnieć że takie coś miało miejsce.
- Co się ze mną dzieje? – usiadła pod prysznicem. Schowała twarz w dłonie i łkała. Woda spływała po jej nagich i bladych placach jak i brązowych włosach które coraz bardziej były mokre.
Po dłuższej chwili głębokich przemyśleń, delikatnie wstała na równe nogi i obmyła swoje ciało i włosy.
Potem kiedy się wysuszyła i ubrała, wyszła z pokoju, nie mówiąc nikomu gdzie idzie.
Przed hotelem zapaliła papierosa i udała się w stronę pobliskiego parku. Usiadła na jednej z ławek i obserwowała ludzi znajdujących się dookoła niej. Co rusz widziała zakochanych, idących za rękę , patrzących sobie głęboko w oczy i wysyłających ciepłe uśmiechy.
Chciała by być na miejscu takiej dziewczyny.

Potrzebowała miłości, czułych słówek, męskiego ramienia.
Chciałaby wiedzieć po co ma wstawać każdego ranka.
Skończyła palić papierosa. Zgasiła niedopałek o kant kosza i tam go również wyrzuciła.
Ubrana w shorty, dłuższą bluzkę i buty na obcasie przechadzała się po parku wiążąc niedbale włosy i ubierając kapelusz.
Po około czterdziestu minutach takiego chodzenia zadzwonił jej telefon.
Na wyświetlaczu pojawiło się przypomnienie o kupnie nowej książki na urodziny mamy.
Podniosła kącik ust do góry po czym wyłączyła dzwonek.
Przypomniała sobie, że musi porozmawiać z menagerem o kilku dniach wolnych.
Szybko wróciła do hotelu i podeszła pod pokój Josta.
Zapukała nieśmiało a po niespełna kilku sekundach drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich menagera.
- Witaj Viki, cos się stało? – spytał i zaprosił ją do środka.
- Właściwie to nie… znaczy tak… - usiadła na fotelu naprzeciwko Davida – Potrzebuje kilku dni wolnych… Jeżeli mi ich nie dasz, niestety będę zmuszona odejść z pracy. – powiedziała smutno.
- A co się stało?
- Mój tata dzisiaj zmarł i musze wracać do Ameryki. Pomóc mamie z pogrzebem taty jak i pomóc jej trochę się z tego otrząsnąć. Nie jest mi łatwo prosić cię o te kilka dni wolnego, uwierz mi.
Spojrzała na niego zaszklonymi oczami. Było jej bardzo ciężko. Oprócz matki nikt nie wiedział jak bardzo była z ojcem zżyta.
- Nie chcę byś odchodziła z pracy. Dopiero co cię przyjąłem… Masz tydzień wolnego, starczy ci? – spytał troskliwie
- W zupełności. Dziękuje bardzo. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
- Rozumiem w jakiej sytuacji jesteś. Na trzy dni przed twoim powrotem zadzwonię do ciebie gdzie będziemy… żebyś wiedziała gdzie nas znaleźć – uśmiechnął się do niej delikatnie i wstał z fotela.
Ona również wstała i podeszła do Davida. Uścisnęła mu rękę w ramach podziękowania.

Nigdy w życiu nie spotkała się jeszcze z taką życzliwością ludzką.
- Naprawdę nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć… I mam małą prośbę, nie mów nikomu dlaczego wyjechałam.  - uśmiechnęła się do niego.
- Wystarczy byś pracowała dla nas jako fotograf. Uwierz mi, to wystarczy. I co do prośby to w porządku. Rozumiem- odwzajemnił uśmiech i zaczął odprowadzać dziewczynę do drzwi.
- Dziękuje ci bardzo. Idę się pakować i zarezerwować bilet. Do usłyszenia.
Wyszła z jego pokoju lekko podbudowana na duchu.
Nie wiedziała, że trafi na takiego dobrego człowieka.

Wróciła do pokoju i zaczęła się pakować. W między czasie zadzwoniła do matki, że dostała wolne i będzie na pogrzebie.
Zarezerwowała bilet na samolot na następny dzień o dziewiątej czterdzieści sześć i kontynuowała pakowanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz