sobota, 21 lipca 2012

KAPITEL 7


Koło godziny siódmej Victoria wstała i zaczęła pakować ostatnie rzeczy.
Za niecałą godzinę musiała opuścić swój pokój z całym bagażem i być na lotnisku.
Od wczoraj żyła wspomnieniami z tatą. Najpiękniejszymi, najmilszymi.
Czterdzieści minut później była już gotowa. Zamówiła taksówkę i wyszła z pokoju, oddając w recepcji klucz.
Wsiadła do zamówionej taksówki i powiedziała kierowcy by zawiózł ją na lotnisko.
Nie powiedziała nikomu o swoim nagłym wyjeździe, prócz Jostowi. Nie chciała na razie widzieć Toma…
Po niespełna dwudziestu minutach już była na lotnisku. Kierowca pomógł wyjąć dziewczynie bagaż, na co ona podziękowała mu szerokim uśmiechem i poszła do terminalu.
Poszła do kontroli paszportowej i poczekała w poczekalni ponad godzinę czasu.
Kiedy wywołano jej lot, wstała z plastikowego krzesełka i udała się w stronę kontroli biletowej.
Wszystko poszło bez najmniejszych przeszkód. W samolocie usiadła na swoim miejscu przy oknie i wyłączyła telefon uprzednio pisząc wiadomość do mamy, że już jest w samolocie i zaraz startuje.

*
Kiedy Tom wstał nie widział już brata.  Ubrał się i zszedł na śniadanie do hotelowej stołówki.
Wziął to co chciał do jedzenia i usiadł do stolika gdzie była już reszta zespołu – z wokalistą i menagerem na czele.
- Pokłóciliście się czy co? – spytał Gustav patrząc na bliźniaków.
Żaden się nie odezwał.
- Nie ma Victorii … - stwierdził Bill.
- Jak to jej nie ma? – spytał Tom.
- Tak to. Jej pokój jest pusty a jej nie ma. Podejrzewam, że wyjechała.
- No to straciliśmy bardzo fajną panią fotograf – stwierdził smutno Georg.
- Podziękuj temu tu, w czarnych warkoczykach – powiedział zgryźliwie Bill i wstał od stolika.
- Ty weź ze mnie zejdź !To  nie do końca moja wina, do cholery jasnej! – krzyknął Tom.
- Jasne, to nigdy nie jest twoja wina – odpowiedział mu ironicznie wokalista.
Gitarzysta rzucił talerzem i poszedł do swojego pokoju.
Wyjął telefon z obszerniej-nie tak jak kiedyś- kieszeni i wybrał numer do Victorii.
Niestety, po kilku próbach słyszał to samo:
Abonent czasowo niedostępny

To moja wina! Ile razy mam powtarzać, że żałuje?
Możesz mówić, że żałujesz, ale czy to szczere?

Dlaczego ja taki jestem?
Dlaczego nie mogę być tak jak na przykład Georg?
Nie chcę być taki jak teraz.
Bill ma racje, jestem dupkiem.

Uderzył pięścią w ścianę. Musiał wyładować swój gniew po kłótni z bratem.
Tak bardzo nie lubił sprzeczek z nim… Czuł że wszystkie słowa od bliźniaka go ranią, a tym samym oddalają od tego co było kiedyś.
Żałował tego, że sam nie umie się zmienić. Że dla niego najlepszą ucieczką był alkohol i dobry seks z tanią dziwką.
Tak było i dzisiaj. Wyszedł z pokoju i udał się do pierwszego lepszego lokalu z trunkami jak i dziewczynami lekkich obyczajów dla których liczą się tylko pieniądze i dobra zabawa z klientem.
Zamówił sobie whisky z lodem, a kiedy opróżnił szkło wybrał sobie szczupłą blondynkę i razem udali się na drugie piętro lokalu. Wyłożył na stół pięćset euro, a resztą zajęła się ona.

Schodził na dno, krzyczał. Ale nikt go nie słyszał.
*
Wylądowała na lotnisku w Filadelfii, po kilkunastu godzinach męczącego lotu.
Kiedy wyszła na postój taksówek, włączyła telefon i zadzwoniła do matki, że będzie za niecałe pół godziny w domu.
Kiedy skończyła rozmowę oprócz kosztu połączenia przyszło sześć wiadomości o tym, że ktoś próbował się do niej dodzwonić.
Otworzyła jedną z wiadomości i zobaczyła że to Tom próbował się z nią skontaktować.
Nie oddzwoniła.
Nie była gotowa na rozmowę z nim po tym co się stało ubiegłego dnia.
Głośno westchnęła i schowała telefon do torebki.
Jadąc taksówką przypominała sobie sytuacje w danych miejscach z tatą
Kilka łez poleciało jej po policzku.
Kiedy widziała już znajomy dom taksówkarz się zatrzymał. Wyjął jej bagaże, a ona zapłaciła i podziękowała.
Kierowca odjechał a ona stanęła na trawniku na którym kiedyś się bawiła.
Powoli szła do drzwi. A kiedy przed nimi już stanęła jak na zawołanie się otworzyły i zobaczyła w nich matkę. Z lekko podpuchniętymi oczami od płaczu.
- Victoria – powiedziała cicho i przytuliła się do córki.
- Tata mi nigdy nie wybaczy, że nie było mnie przy nim. – brunetka się rozpłakała.
- Już dawno wybaczył, gdy zrozumiał, że chcesz podbijać świat.
Obie weszły do domu i matka dziewczyny wstawiła wodę na gaz na herbatę.
- Jak ci minął lot, córciu?
- Strasznie długo się leciało… Ale z Berlina do Filadelfii jest długa droga, więc co się dziwić.
Kiedy kobieta podała filiżanki z herbata obie przeniosły się do salonu.
- Mamo, teraz gdy będziesz mieszkała tu sama… nie chciałabyś się przenieść do Niemiec? Znalazłabym ci mieszkanie blisko mojego…
- Nie córciu, nie znam języka…a tu przynajmniej mam swoje rodzeństwo… Twoja ciocia Catelynn właśnie szuka mieszkania… zaproponowałam jej by się tutaj sprowadziła, przynajmniej mi byłoby raźniej… zgodziła się i za dwa tygodnie ma się tutaj przeprowadzić…
Rozmawiały tak sobie przez kolejne kilka godzin- wspominały dawne czasy z ojcem w roli głównej. Przypominały sobie kawały w jego wykonaniu, jak i miny jakie pokazywał wygłupiając się.

‘ Tato, brakuje mi ciebie. Tęsknie, jak nigdy.
Może będąc tam u góry, pomożesz mi w podejmowaniu niektórych decyzji?
Pamiętaj, zawsze będę cię kochać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz