Koło godziny
siódmej Victoria wstała i zaczęła pakować ostatnie rzeczy.
Za niecałą
godzinę musiała opuścić swój pokój z całym bagażem i być na lotnisku.
Od wczoraj
żyła wspomnieniami z tatą. Najpiękniejszymi, najmilszymi.
Czterdzieści
minut później była już gotowa. Zamówiła taksówkę i wyszła z pokoju, oddając w
recepcji klucz.
Wsiadła do
zamówionej taksówki i powiedziała kierowcy by zawiózł ją na lotnisko.
Nie
powiedziała nikomu o swoim nagłym wyjeździe, prócz Jostowi. Nie chciała na
razie widzieć Toma…
Po niespełna
dwudziestu minutach już była na lotnisku. Kierowca pomógł wyjąć dziewczynie
bagaż, na co ona podziękowała mu szerokim uśmiechem i poszła do terminalu.
Poszła do
kontroli paszportowej i poczekała w poczekalni ponad godzinę czasu.
Kiedy
wywołano jej lot, wstała z plastikowego krzesełka i udała się w stronę kontroli
biletowej.
Wszystko
poszło bez najmniejszych przeszkód. W samolocie usiadła na swoim miejscu przy
oknie i wyłączyła telefon uprzednio pisząc wiadomość do mamy, że już jest w
samolocie i zaraz startuje.
*
Kiedy Tom
wstał nie widział już brata. Ubrał się i
zszedł na śniadanie do hotelowej stołówki.
Wziął to co
chciał do jedzenia i usiadł do stolika gdzie była już reszta zespołu – z
wokalistą i menagerem na czele.
-
Pokłóciliście się czy co? – spytał Gustav patrząc na bliźniaków.
Żaden się
nie odezwał.
- Nie ma
Victorii … - stwierdził Bill.
- Jak to jej
nie ma? – spytał Tom.
- Tak to.
Jej pokój jest pusty a jej nie ma. Podejrzewam, że wyjechała.
- No to
straciliśmy bardzo fajną panią fotograf – stwierdził smutno Georg.
- Podziękuj
temu tu, w czarnych warkoczykach – powiedział zgryźliwie Bill i wstał od
stolika.
- Ty weź ze
mnie zejdź !To nie do końca moja wina,
do cholery jasnej! – krzyknął Tom.
- Jasne, to
nigdy nie jest twoja wina – odpowiedział mu ironicznie wokalista.
Gitarzysta
rzucił talerzem i poszedł do swojego pokoju.
Wyjął
telefon z obszerniej-nie tak jak kiedyś- kieszeni i wybrał numer do Victorii.
Niestety, po
kilku próbach słyszał to samo:
Abonent czasowo niedostępny
To moja wina! Ile razy mam powtarzać, że
żałuje?
Możesz mówić, że żałujesz, ale czy to
szczere?
Dlaczego ja taki jestem?
Dlaczego nie mogę być tak jak na przykład
Georg?
Nie
chcę być taki jak teraz.
Bill
ma racje, jestem dupkiem.
Uderzył
pięścią w ścianę. Musiał wyładować swój gniew po kłótni z bratem.
Tak bardzo
nie lubił sprzeczek z nim… Czuł że wszystkie słowa od bliźniaka go ranią, a tym
samym oddalają od tego co było kiedyś.
Żałował
tego, że sam nie umie się zmienić. Że dla niego najlepszą ucieczką był alkohol
i dobry seks z tanią dziwką.
Tak było i
dzisiaj. Wyszedł z pokoju i udał się do pierwszego lepszego lokalu z trunkami
jak i dziewczynami lekkich obyczajów dla których liczą się tylko pieniądze i
dobra zabawa z klientem.
Zamówił
sobie whisky z lodem, a kiedy opróżnił szkło wybrał sobie szczupłą blondynkę i
razem udali się na drugie piętro lokalu. Wyłożył na stół pięćset euro, a resztą
zajęła się ona.
Schodził na dno, krzyczał. Ale nikt go nie
słyszał.
*
Wylądowała
na lotnisku w Filadelfii, po kilkunastu godzinach męczącego lotu.
Kiedy wyszła
na postój taksówek, włączyła telefon i zadzwoniła do matki, że będzie za
niecałe pół godziny w domu.
Kiedy
skończyła rozmowę oprócz kosztu połączenia przyszło sześć wiadomości o tym, że
ktoś próbował się do niej dodzwonić.
Otworzyła
jedną z wiadomości i zobaczyła że to Tom próbował się z nią skontaktować.
Nie
oddzwoniła.
Nie była
gotowa na rozmowę z nim po tym co się stało ubiegłego dnia.
Głośno
westchnęła i schowała telefon do torebki.
Jadąc
taksówką przypominała sobie sytuacje w danych miejscach z tatą
Kilka łez
poleciało jej po policzku.
Kiedy
widziała już znajomy dom taksówkarz się zatrzymał. Wyjął jej bagaże, a ona
zapłaciła i podziękowała.
Kierowca
odjechał a ona stanęła na trawniku na którym kiedyś się bawiła.
Powoli szła
do drzwi. A kiedy przed nimi już stanęła jak na zawołanie się otworzyły i
zobaczyła w nich matkę. Z lekko podpuchniętymi oczami od płaczu.
- Victoria –
powiedziała cicho i przytuliła się do córki.
- Tata mi
nigdy nie wybaczy, że nie było mnie przy nim. – brunetka się rozpłakała.
- Już dawno
wybaczył, gdy zrozumiał, że chcesz podbijać świat.
Obie weszły
do domu i matka dziewczyny wstawiła wodę na gaz na herbatę.
- Jak ci
minął lot, córciu?
- Strasznie
długo się leciało… Ale z Berlina do Filadelfii jest długa droga, więc co się
dziwić.
Kiedy
kobieta podała filiżanki z herbata obie przeniosły się do salonu.
- Mamo,
teraz gdy będziesz mieszkała tu sama… nie chciałabyś się przenieść do Niemiec?
Znalazłabym ci mieszkanie blisko mojego…
- Nie
córciu, nie znam języka…a tu przynajmniej mam swoje rodzeństwo… Twoja ciocia
Catelynn właśnie szuka mieszkania… zaproponowałam jej by się tutaj sprowadziła,
przynajmniej mi byłoby raźniej… zgodziła się i za dwa tygodnie ma się tutaj przeprowadzić…
Rozmawiały
tak sobie przez kolejne kilka godzin- wspominały dawne czasy z ojcem w roli
głównej. Przypominały sobie kawały w jego wykonaniu, jak i miny jakie pokazywał
wygłupiając się.
‘ Tato, brakuje mi ciebie. Tęsknie, jak
nigdy.
Może będąc tam u góry, pomożesz mi w
podejmowaniu niektórych decyzji?
Pamiętaj, zawsze będę cię kochać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz