sobota, 21 lipca 2012

KAPITEL 9


 Nadeszła godzina pogrzebu.  Matka jak i córka były zapłakane. Właśnie trumna  zjeżdżała dwa metry pod ziemię.
Teraz zaczęło docierać do wszystkich zebranych, że była sobie osoba, którą wszyscy szanowali, w pewien sposób byli związani, a teraz? A teraz nie żyje. Nikt się  nie odezwie już do tej osoby i nigdy nie usłyszą rady, pocieszenia  czy porządnego ochrzanu.

Stypa odbyła się w lokalu niedaleko cmentarza.
Matka dziewczyny nie miała sił na gotowanie a potem sprzątanie  tego wszystkiego po gościach.
Kiedy dziewczyna wróciła do domu, usłyszała dzwoniący telefon. Pobiegła szybko na górę i poszukała go pod startą ubrań na łóżku. Kiedy go znalazła, przestał dzwonić.
Zobaczyła na  wyświetlaczu siedem nieodebranych połączeń. Większość z nich była od Toma.

Porozmawiać z nim?
A jesteś na to gotowa?
Nie wiem, chyba tak.
To dzwoń.

I słowo się rzekło. Zadzwoniła. Odczekała kilka sygnałów po czym odezwał się głos gitarzysty.
- Halo?
- Cześć Tom, dzwoniłeś… Nie zdążyłam odebrać, bo szukałam telefonu  w lekkim bałaganie…
- w porządku , dzwoniłem bo chciałem pogadać. Gdzie ty w ogóle jesteś? Zniknęłaś  tak nagle…
- Jestem w Ameryce. Na pogrzebie…
- No tak! Zapomniałem o tym… Myślałem, że to przeze mnie  tak szybko zniknęłaś. Jost nie chciał nic powiedzieć…
- Nie to nie przez ciebie. Zdarzyło się i trudno. Nie odstanie się. Zapomnijmy o tym, dobrze? Tak chyba będzie  łatwiej… Tym bardziej że póki co razem pracujemy…
- Tak zgadzam się z tym. Ale też chciałem cię  przeprosić. Nie powinienem się  tak zachować. Zwyczajnie cię wykorzystałem…
Wykorzystałeś, ale czy żałujesz?
- Tom, nie ma o czym mówić.
- Jasne… Chciałem, żebyś wiedziała że nie chciałem by się tak stało…. Kiedy wracasz?
- Za trzy dni…
- W porządku. W takim razie do zobaczenia.
- Cześć. – rozłączyła się od razu i padła na łóżku.

Jednak nie  jesteś kretynem, Tom . Wykorzystałeś, ale  przeprosiłeś.

*

- Bill, dodzwoniłem się wreszcie! – krzyknął uradowany gitarzysta.
- No i co? – spytał wokalista, relaksując się na swoim łóżku.
- No to, że nie  wyjechała przeze mnie! Na śmierć zapomniałem, że jej ojciec umarł … Ona jest na pogrzebie  w Ameryce. Ale przeprosiłem ją za to co zaszło w jej pokoju, wtedy.
- To dobrze. Już się zmieniasz. Oby tak dalej. – wokalista poklepał brata po ramieniu gdy ten usiadł obok niego.
Bill już widział, że Tom jest szczęśliwy jak skowronek.
Chwila rozmowy  a jak dużo zmienia.

*


Po rozmowie z Tomem, Victoria usiadła na kanapie, myśląc czy dobrze zrobiła, mówiąc mu żeby o tym zapomnieli.
Może jednak powinni o tym porozmawiać w cztery oczy?
Może jednak ona powinna  zrezygnować z pracy?
Może powinna się odkochać?

- Córciu,  o której masz lot do Paryża? -  spytała matka, wchodząc do pokoju dziewczyny.
- Jutro o siódmej. Na lotnisku powinnam być  mniej więcej o szóstej…
- Dobrze… - usidła obok córki na łóżku i przytuliła się do niej. – Tak cholernie smutno mi bez ojca. Tak tu cicho … będzie szczególnie jak ty wyjedziesz. Nie będę miała się do kogo odezwać …
- Mamo, powiedz tylko słowo a zostanę. Przynajmniej do czasu kiedy ciocia się tu nie sprowadzi.
- Nie trzeba. .Muszę  sobie sama radzić. Ty wracaj do pracy tylko dzwoń do mnie  jak najczęściej.
- Dobrze mamo. Mi też taty brakuje…
Pozwoliła sobie na uronienie jednej łzy.
Musi być silna. Nie może się poddawać. Nie może się załamywać.
Musi być wsparciem dla  mamy .

Koniec  z miłością.
Koniec  z płakaniem.
Żyję chwilą, najpełniej jak się da.
Spełniać marzenia pracując tam gdzie zawsze chciałam ,i żadna głupia  miłość nie zniszczy mi tego o czym tak długo marzyłam.


“ I choose to be lonely ” *

_____________
* Fragment tekstu  Tokio Hotel - Attention

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz