piątek, 22 marca 2013

KAPITEL 19



Wpadł do szpitala jak jakiś opętany. Nie podszedł nawet do okienka w którym można było zapytać się o pacjenta, podając nazwisko i  z jakiego wypadku jest. W oddali od razu dostrzegł wózek przewożący dziewczynę. Wiedział, że to ona choć nie do końca widział jej twarz. Podbiegł do niej i wszedł do Sali do której została wprowadzona.
- Viki, kochanie – powiedział do niej, a ona od razu spojrzała na niego i blado się uśmiechnęła. Podszedł do niej i mocno do siebie przytulił.
- Tak bardzo Cię przepraszam.
- Muszę ci cos powiedzieć Tom… Ja byłam w ciąży… Ale przez to porwanie i to wszystko, poroniłam. Sama się przed chwilą o tym dowiedziałam – posmutniała i zaczęła płakać. Jakby Tom bardziej jej się przyjrzał zauważyłby, że wcześniej płakała. Usiadł na krześle z wrażenia, a ona przytuliła się do poduszki. Nie wierzył w to co się dzieje wokół niego. Może zwariował i to wszystko nie dzieje się naprawdę?
- Zabije gnoja – szybko wstał i ruszył w poszukiwania porywacza swojej dziewczyny. Zauważył idących w jego stronę policjantów.
- Ujęliśmy już porywacza, panie Kaulitz. – powiedział jeden z nich.
- I mordercę! Przez niego moja dziewczyna poroniła! – wrzeszczał głośno. Usiadł na plastikowym krześle na korytarzu szpitalnym i zaczął płakać. Z powodu swojej bezradności w tej sprawie, z bólu po stracie dziecka o którym nawet nie miał pojęcia, że zaczęło istnieć.
- Dzięki Bogu, Tom. Jesteś tu. Szukałem cię po wszystkich szpitalach! – na korytarzu  pojawił się Bill w czarnych okularach.
- Ej, czemu płaczesz? – spytał, siadając obok brata. Starszy bliźniak zaczął mu wszystko wyjaśniać. Bill sam nie mógł w to wszystko uwierzyć.
- Najważniejsze jest to, że Viki jest z nami…
Tom wstał z krzesła i udał się do pobliskiej kwiaciarni. Wykupił ponad połowę kolorowych tulipanów jakie miała przemiła kwiaciarka iż tym ogromnym bukietem wszedł do sali, w której leżała jego ukochana.
- Viki, skarbie. Wybacz mi. To wszystko moja wina! Gdybym odebrał ten cholerny telefon, nie byłoby cię tu – powiedział i usiadł obok niej. Położył kwiaty na stoliku obok łóżka i wziął jej dłoń w swoją.
- To nie twoja wina, Tom. On i tak by mnie dopadł… Gdziekolwiek.
Pogłaskał ją po głowie i ucałował usta. Tak bardzo ją kochał, tak bardzo tęsknił. Tak bardzo się bał, jak jeszcze nigdy o nikogo.
Po chwili do sali weszli dwaj umundurowani policjanci.
- Pani Victoria Louise? Przyszliśmy tu by spisać od pani zeznania. Jest pani w stanie zeznawać? – powiedział jeden, a dziewczyna przytaknęła.
- Zostań ze mną – wyszeptała do gitarzysty i ścisnęła jego dłoń. On nie mógł się nie zgodzić. Nie mógł zostawić jej w tak traumatycznej dla niej chwili.

Kiedy jego dziewczyna zeznawała, a on tego słuchał, coraz bardziej się w nim gotowało.  Nie wiedział, jakie piekło przeżyła ta drobna według niego istotka.  Jej raz po raz płynęły łzy, kiedy mówiła. Bolało ją to wszystko, ale w końcu co się dziwić?
Kiedy policjanci skończyli przesłuchiwać, Tom na chwilę wyszedł z nimi. Powiedział o swoich podejrzeniach dotyczących współudziału jego byłej dziewczyny w tym całym porwaniu.
- Sprawdzimy to, panie Kaulitz – odpowiedział wyższy z nich i oboje odeszli.
Tom wrócił do Victorii. Siedział niezłomny dopóki ona nie zasnęła.
Kiedy budziła się z krzykiem, mówił, że to tylko zły sen i jest tu z nią cały czas, że nic już złego się jej nie stanie.
Tydzień później wróciła do domu, w którym mieszkała razem z Tomem.  Całe dnie leżała w łóżku. Nie mogła przeżyć straty dziecka, o którym też nie miała pojęcia. Jednak to była mała istotka, która poczęła się z miłości jej i Toma, to miało prawo żyć.
Gitarzysta przynosił jej posiłki do łóżka. Nie wiedział co ma już zrobić. Nie chciała rozmawiać z psychologami. Z nim też prawie nie rozmawiała. Przeżywała to bardzo mocno, a on nie mógł jej zostawić z tym samą.  Nie chodził na próby, nie udzielał się nigdzie. Nie zostawiał jej samej, bo bał się o nią. Że ktoś znowu będzie chciał jej zrobić krzywdę.

Kiedy Victoria czuła się lepiej, Tom zrobił kolację przy świecach. Ugotował spaghetti, co było w jego wykonaniu mistrzowskie i do tego otworzył czerwone wino.
Była zachwycona postawą gitarzysty, który był zdecydowanie dla niej ogromną podporą.
Po kolacji, Tom wyjął swoją starą gitarę akustyczną z szafy i zagrał na niej piosenkę, którą sam napisał dla Victorii. Dziewczyna słuchała go i obserwowała, każdy jego ruch dłoni, patrzała mu prosto w oczy, kiedy na nią spojrzał pełen miłości.
Kiedy zakończył piosenkę, która była wyznaniem miłości do niej, przyklęknął przed nią i oświadczył się jej.
- Kocham cię, Tom – powiedziała i pocałowała go.  Chwilę później, srebrny pierścionek z małym, subtelnym diamencikiem zabłysnął na jej palcu.
__________
krótko ale jest. Obiecałam, że nie zostawię tego opowiadania? Obiecałam i słowa dotrzymam.
Długo minęło od poprzedniej notki... Pozostaje mi tylko przeprosić.
Pozostał nam jeszcze Epilog.
Postaram się wymyślić coś nowego...
Tymczasem, mam nadzieję, że się podoba :)

4 komentarze:

  1. Oj i wróciłaś żeby zakończyć :( W takim razie chcę jakieś nowe opowiadanie xDD Obiecałaś wczoraj :DD Smutno mi z powodu dziecka, które stracili... Ale cieszę się, że Victoria jest cała i zdrowa i może teraz zostać żoną Toma :D I będą mieli pewnie jeszcze wiele dzieciaczków xdd

    OdpowiedzUsuń
  2. Epilog? Już? ;c Wcale mnie nie pocieszyłaś, chociaż jak zaczniesz pisać coś nowego, to ci wybaczę ;) Btw wychodzi na to, że zakończenie będzie w miarę dobre, oczywiście gdyby nie strata dziecka... To było okropne... :( No ale cóż... Tak. To się nagadałam xD No nic, czekam na to przeklęte zakończenie, kolejne opowiadania w twoim wykonaniu i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. http://halten-uns-an-der-hand.blogspot.com/ -------> zapraszam na odcinek drugi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne opowiadanie, trochę szkoda że został tylko epilog ;)
    + zapraszam do siebie http://livee-love-laaugh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń