Wpadł do
szpitala jak jakiś opętany. Nie podszedł nawet do okienka w którym można było
zapytać się o pacjenta, podając nazwisko i
z jakiego wypadku jest. W oddali od razu dostrzegł wózek przewożący
dziewczynę. Wiedział, że to ona choć nie do końca widział jej twarz. Podbiegł
do niej i wszedł do Sali do której została wprowadzona.
- Viki,
kochanie – powiedział do niej, a ona od razu spojrzała na niego i blado się
uśmiechnęła. Podszedł do niej i mocno do siebie przytulił.
- Tak bardzo
Cię przepraszam.
- Muszę ci
cos powiedzieć Tom… Ja byłam w ciąży… Ale przez to porwanie i to wszystko,
poroniłam. Sama się przed chwilą o tym dowiedziałam – posmutniała i zaczęła
płakać. Jakby Tom bardziej jej się przyjrzał zauważyłby, że wcześniej płakała.
Usiadł na krześle z wrażenia, a ona przytuliła się do poduszki. Nie wierzył w
to co się dzieje wokół niego. Może zwariował i to wszystko nie dzieje się
naprawdę?
- Zabije
gnoja – szybko wstał i ruszył w poszukiwania porywacza swojej dziewczyny.
Zauważył idących w jego stronę policjantów.
- Ujęliśmy już
porywacza, panie Kaulitz. – powiedział jeden z nich.
- I mordercę!
Przez niego moja dziewczyna poroniła! – wrzeszczał głośno. Usiadł na
plastikowym krześle na korytarzu szpitalnym i zaczął płakać. Z powodu swojej
bezradności w tej sprawie, z bólu po stracie dziecka o którym nawet nie miał
pojęcia, że zaczęło istnieć.
- Dzięki
Bogu, Tom. Jesteś tu. Szukałem cię po wszystkich szpitalach! – na korytarzu pojawił się Bill w czarnych okularach.
- Ej, czemu
płaczesz? – spytał, siadając obok brata. Starszy bliźniak zaczął mu wszystko
wyjaśniać. Bill sam nie mógł w to wszystko uwierzyć.
-
Najważniejsze jest to, że Viki jest z nami…
Tom wstał z
krzesła i udał się do pobliskiej kwiaciarni. Wykupił ponad połowę kolorowych
tulipanów jakie miała przemiła kwiaciarka iż tym ogromnym bukietem wszedł do sali,
w której leżała jego ukochana.
- Viki,
skarbie. Wybacz mi. To wszystko moja wina! Gdybym odebrał ten cholerny telefon,
nie byłoby cię tu – powiedział i usiadł obok niej. Położył kwiaty na stoliku
obok łóżka i wziął jej dłoń w swoją.
- To nie
twoja wina, Tom. On i tak by mnie dopadł… Gdziekolwiek.
Pogłaskał ją
po głowie i ucałował usta. Tak bardzo ją kochał, tak bardzo tęsknił. Tak bardzo
się bał, jak jeszcze nigdy o nikogo.
Po chwili do
sali weszli dwaj umundurowani policjanci.
- Pani
Victoria Louise? Przyszliśmy tu by spisać od pani zeznania. Jest pani w stanie
zeznawać? – powiedział jeden, a dziewczyna przytaknęła.
- Zostań ze
mną – wyszeptała do gitarzysty i ścisnęła jego dłoń. On nie mógł się nie
zgodzić. Nie mógł zostawić jej w tak traumatycznej dla niej chwili.
Kiedy jego
dziewczyna zeznawała, a on tego słuchał, coraz bardziej się w nim gotowało. Nie wiedział, jakie piekło przeżyła ta drobna
według niego istotka. Jej raz po raz
płynęły łzy, kiedy mówiła. Bolało ją to wszystko, ale w końcu co się dziwić?
Kiedy
policjanci skończyli przesłuchiwać, Tom na chwilę wyszedł z nimi. Powiedział o
swoich podejrzeniach dotyczących współudziału jego byłej dziewczyny w tym całym
porwaniu.
- Sprawdzimy
to, panie Kaulitz – odpowiedział wyższy z nich i oboje odeszli.
Tom wrócił
do Victorii. Siedział niezłomny dopóki ona nie zasnęła.
Kiedy
budziła się z krzykiem, mówił, że to tylko zły sen i jest tu z nią cały czas,
że nic już złego się jej nie stanie.
Tydzień
później wróciła do domu, w którym mieszkała razem z Tomem. Całe dnie leżała w łóżku. Nie mogła przeżyć
straty dziecka, o którym też nie miała pojęcia. Jednak to była mała istotka,
która poczęła się z miłości jej i Toma, to miało prawo żyć.
Gitarzysta
przynosił jej posiłki do łóżka. Nie wiedział co ma już zrobić. Nie chciała
rozmawiać z psychologami. Z nim też prawie nie rozmawiała. Przeżywała to bardzo
mocno, a on nie mógł jej zostawić z tym samą.
Nie chodził na próby, nie udzielał się nigdzie. Nie zostawiał jej samej,
bo bał się o nią. Że ktoś znowu będzie chciał jej zrobić krzywdę.
Kiedy
Victoria czuła się lepiej, Tom zrobił kolację przy świecach. Ugotował
spaghetti, co było w jego wykonaniu mistrzowskie i do tego otworzył czerwone
wino.
Była
zachwycona postawą gitarzysty, który był zdecydowanie dla niej ogromną podporą.
Po kolacji, Tom
wyjął swoją starą gitarę akustyczną z szafy i zagrał na niej piosenkę, którą
sam napisał dla Victorii. Dziewczyna słuchała go i obserwowała, każdy jego ruch
dłoni, patrzała mu prosto w oczy, kiedy na nią spojrzał pełen miłości.
Kiedy
zakończył piosenkę, która była wyznaniem miłości do niej, przyklęknął przed nią
i oświadczył się jej.
- Kocham
cię, Tom – powiedziała i pocałowała go.
Chwilę później, srebrny pierścionek z małym, subtelnym diamencikiem
zabłysnął na jej palcu.
__________
krótko ale jest. Obiecałam, że nie zostawię tego opowiadania? Obiecałam i słowa dotrzymam.
Długo minęło od poprzedniej notki... Pozostaje mi tylko przeprosić.
Pozostał nam jeszcze Epilog.
Postaram się wymyślić coś nowego...
Tymczasem, mam nadzieję, że się podoba :)
Oj i wróciłaś żeby zakończyć :( W takim razie chcę jakieś nowe opowiadanie xDD Obiecałaś wczoraj :DD Smutno mi z powodu dziecka, które stracili... Ale cieszę się, że Victoria jest cała i zdrowa i może teraz zostać żoną Toma :D I będą mieli pewnie jeszcze wiele dzieciaczków xdd
OdpowiedzUsuńEpilog? Już? ;c Wcale mnie nie pocieszyłaś, chociaż jak zaczniesz pisać coś nowego, to ci wybaczę ;) Btw wychodzi na to, że zakończenie będzie w miarę dobre, oczywiście gdyby nie strata dziecka... To było okropne... :( No ale cóż... Tak. To się nagadałam xD No nic, czekam na to przeklęte zakończenie, kolejne opowiadania w twoim wykonaniu i pozdrawiam! :D
OdpowiedzUsuńhttp://halten-uns-an-der-hand.blogspot.com/ -------> zapraszam na odcinek drugi :)
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie, trochę szkoda że został tylko epilog ;)
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do siebie http://livee-love-laaugh.blogspot.com/